Eteryczny Świat by Iwona Wolanin-Zgierska


Kolorówki część kolejna. Jak wiecie AA kocham jako wrażliwiec więc czemu by nie używać tej marki do makijażu. Dziś słów kilka właśnie o kolorówce z AA.
 Na pierwszy ogień staje tusz do rzęs. Ładne złote opakowanie przyciąga wzrok. Bardzo ładnie pogrubia i się nie kruszy, ładnie pachnie i ma dobrą szczoteczkę.


Tusz oczywiście przystosowany jest do oka wrażliwego. Odżywia rzęsy i nadaję pełnię głębokiego spojrzenia.


Pozostając w okolicach oka następnie zabieramy się za kolorowanko;) Trójkolorowe cienie do powiek powinny nieco nam ułatwić sprawę. I to chyba jedyny produkt z którego jestem zadowolona najmniej;( prezentują się bardzo obiecująco, kolory moje więc powinny ładnie ze sobą współgrać. I tak by było gdyby nie kompletny bark pigmentacji.....po pierwsze są bardzo twarde a po drugie by wydobyć kolor trzeba się serio sporo napracować. Kolor jest mega delikatny.


Być może są osoby, którym spodoba się taka forma tego produktu , ja osobiście lubię dobrze napigmentowane cienie do powiek. Być może taki był zamysł producenta;) tego nie wiem;)


Jeśli chodzi o rozświetlacz to tu jest niebo a ziemia, mięciutki błyszczący, jedno pociągnięcie pędzelkiem i osiągamy piękny efekt  ( a jak ładnie prezentują się na oku och ach). Bardzo ładnie dobrana kolorystyka i wygodna aplikacja.


Można by rzec dwa w jednym.trochę różu trochę złota;) Jestem bardzo zadowolona z tego produktu.


 Z doborem sypkiego pudru zawsze miałam problem , albo za jasny albo za ciemny. Zawsze dodatkowe zmatowienie wyglądało u mnie tragicznie....do czasu. Chyba znalazłam dla siebie puder idealny. Transparentny i dla wrażliwców;) ma kolor idealny a makijaż trzyma się cały dzień, nie ściera a skóra nie świeci się jak nie powiem co;) jest bardzo delikatny, lekko jakby aksamitny i nie zapycha. Doskonale wpasowuje się w koloryt skóry.


Jeśli chodzi o podkłady jestem niestety bardzo wymagająca, ponieważ ,moja skóra niestety nie wszystkie toleruje;/
Czasem po mimo najjaśniejszego odcienia robi mi takiego psikusa , że podkład ciemnieje mi na twarzy masakrycznie i wyglądam jak po nieudolnym nałożeniu samoopalacza. Ten podkładzik jest jednak dla mnie zbyt delikatny i niestety gubi się na mojej skórze a nakładanie grubej warstwy niestety mija się z celem;/ Po mimo tego, że ma bardzo faja konsystencję, kolor, zapach itp. to niestety gubi mi się na twarzy i wyglądam jakbym nie miała podkładu w ogóle. Znika, nie przykrywa mi niestety nic. Ale u mojej mamy sprawdził się doskonale czyli podsumowując ile typów skóry tyle efektów. Moja mama jest zachwycona także swoje zadnie spełnił. Może i którejś z Was przypadnie do gustu;)


Moja kochana kredeczka, kredunia czyli coś co tygryski lubią najbardziej. Wysuwana bardzo miękka i super napigmentowana, jednym słowem jest genialana, nie uczula trochę w stylu kajalu ;) świetnie się rozciera ale jak robię sobie czasem kocią kreskę to nie wyciera się jak inne;) Przyznam, że zużywam ją bardzo szybko;)

Tyle na dziś, do miłego. I.

7 komentarzy: